Pojedynek

I znowu to samo
znowu poległeś w nierównej walce
z wiatrakami myśli
Ta sama rzeka pozornej świadomości
wprowadziła Cię w błąd
nabiła w butelkę nic niewartych kontemplacji
A ty ciągle na nowo
mozolnie przebierasz piasek życia
Oddzielając kamienne nasiona szczęścia
od popiołu namiętności
Nie przypuszczasz nawet
że to właśnie z popiołu
rodzą się prawdziwe feniksy

Dlatego przestań myśleć
zacznij być
Krzycz płacz drżyj bądź
stwórz swój świat błądź
Czuj ból strach brzask
słysz lęk szczęk wrzask
Łap deszcz świt śmiech
burzę słońc wiatru śpiew
śniegu blask psalmy fal
Oczy zmruż poczuj żar
odkryj głód chłód cień
chwytaj noc chwytaj dzień
Życie biegnie pędzi mknie
tyle wokół dzieje się
A Kartezjusz nie miał racji

Przeintelektualizowane rozważania
nad sensem egzystencji
zakryły taflę nieboskłonu istnienia
okrutną ślepotą bezduszności
A pan Cogito o niezgrabnych nogach
prosi cię do tańca myśli
przy nieprawdziwych dźwiękach wrażeń
Spójrz jak niezdarnie się porusza
utykając na prawą nogę uczuć
Nie wytrwa do końca balu
prozaicznie zwanego życiem
bo cogito ergo sum
to nieprawda

Dlatego przestań myśleć
zacznij być
Póki jeszcze jesteś żyw
póki ziemia kręci się
póki krąży życia krew
Zostaw ślad wstań i wzleć
śmiechem skrzyj płoń świeć
Zmierz wiatr czcij deszcz
gwiazd pisk bieg gniew
Stłucz pion skos tłum
spal cogito ergo sum
Odkryj głód chłód cień
chwytaj noc chwytaj dzień
Życie biegnie pędzi mknie
tyle wokół dzieje się
Dlatego walcz